Info
Ten blog rowerowy prowadzi Matek z miasteczka Chrzanów. Mam przejechane 5366.06 kilometrów w tym 633.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.38 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2010, Październik1 - 1
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec7 - 7
- 2010, Czerwiec10 - 5
- 2010, Maj3 - 2
- 2010, Kwiecień5 - 5
- 2010, Marzec3 - 0
- 2010, Luty1 - 1
- 2010, Styczeń2 - 6
- 2009, Grudzień2 - 4
- 2009, Listopad2 - 3
- 2009, Wrzesień8 - 3
- 2009, Sierpień11 - 7
- 2009, Lipiec12 - 18
- 2009, Czerwiec10 - 8
- 2009, Maj16 - 12
- 2009, Kwiecień11 - 20
- 2009, Marzec5 - 7
- 2009, Luty2 - 1
- 2009, Styczeń1 - 0
- DST 8.67km
- Czas 00:21
- VAVG 24.77km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Kross level A4
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Babci. A także zmiany wynikłe ze zmiany rowera :)
Środa, 20 maja 2009 · dodano: 20.05.2009 | Komentarze 2
Dzisiaj pierwsza przejażdżka na nowym nabytku. Wcześniej nie miałem okazji, bo albo lało, albo nie było czasu. Dystans nie duży, ale byłem skosić trawę, więc wracałem ledwo żywy, w dodatku jeszcze trochę tego zostało, bo to spora działka.
Hmm pozycja jazdy się trochę zmieniła. Więcej ciężaru teraz spoczywa na moich rękach. Siodełko wydaje się mniej wygodne, ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. Manetki działają bardzo sprawnie, ale nie mogę się z nimi zespolić tak jak z moimi starymi gripami :P Muszę kupić jeszcze jakieś slicki, bo aktualnie agresywnym bieżnikiem o szerokości 2.1 po asfalcie ciężej się jeździ, za to na zakrętach mają dobrą przyczepność.
Na tym kończę i daję jakieś dwie foty jak zwykle ze zachodem słońca :) To chyba już jakieś moje urojenie.
Zdjęcia robione koło domu.
- DST 3.00km
- Teren 2.00km
- Czas 00:09
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Kross level A4
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowy bike, nowa radość...
Piątek, 15 maja 2009 · dodano: 15.05.2009 | Komentarze 3
Dystans i czas przejażdżki tylko orientacyjny.
Dzisiaj przywiozłem Krossa A4 2009, sprzęt całkiem, całkiem względem mojego starego rumaka, który ostatnio upadł na zdrowiu. Jest odczuwalnie lekki, chociaż już na początku mam kilka zastrzeżeń, ale nie będę krakał :).
Miłym zaskoczeniem jest to iż przy moim modelu jest manetka LockOut, pomimo iż katalogowo jej nie spotkałem.
Pozycja w czasie jazdy dosyć się zmieniła względem dotychczasowej i dość dokładnie czuć nawierzchnię, chociaż brak tylnej amortyzacji przełożył się znów na znacznie większe i szybsze przyśpieszanie, a więc przekazywanie energii mięśni rowerzysty na koło.
Jestem zadowolony z zakupu, a reszta wyjdzie w praniu :)
Oto jakieś foto z sieci, a wkrótce zamieszczę rzeczywiste zdjęcia
Pozdrawiam, Matek
- DST 29.59km
- Teren 5.00km
- Czas 01:59
- VAVG 14.92km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
30 lecie PTTKu w Chrzanowie i któryś z kolei "Kolarski pierwszy krok"
Niedziela, 10 maja 2009 · dodano: 10.05.2009 | Komentarze 1
Dzisiaj pojechałem na giantcie, którego pożyczyłem od Łukasza (pozdrawiam serdecznie :P), bo swój zepsułem. Pojechał też mój młodszy brat, który nawet cieszył się, że może dzisiaj w końcu pojechać. Ale przecież to nie daleko, więc grzech go nie wziąć.
Start z runku w Chrzanowie. Przyjechało coś ok. 60-80 osób. Zjawili się nawet wagabundziarze z Katowic. A także kilka osób z Tych, w tym też pewien oryginalny pan, który ma różne dziwne, ale ciekawe pomysły xD. Jego również pozdrawiam :)
Trasa przebiegała przez uliczki Chrzanowa, Piłę Kościelecką koło Chechła na gliniak w Bolęcinie, gdzie zorganizowano konkurs odbijania piłeczki pingpongowej oraz był czas na odpoczynek. Potem lasami do Kościelca i do szkoły podstawowej na metę. A tam 2 urodzinowe torty dla gości i samych członków komisji, 2 konkurencje, tj. Chrzanowski rzut dętką oraz skakanie na skakance.
Pod koniec losowanie roweru, który wygrał pan z Katowic, gratuluję.
No i do domu. Troszkę powoli i niestety brat mi pada pod Wapiennik ze zmęczenia i prowadzi, ale jakoś dojeżdżamy do domu.
Pan Wiesio (o ile nie przekręciłem imienia) postanowił zabrać ze sobą królika, który był główną atrakcją wśród dzieci jak i dorosłych.
Gliniak
Prezes rzecz jasna na krześle... :)
- DST 16.68km
- Teren 6.00km
- Czas 00:49
- VAVG 20.42km/h
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Nową drogą i w poszukiwaniu pobliskich jaskiń - poturbowana przerzutka i skrzywiony hak
Sobota, 9 maja 2009 · dodano: 10.05.2009 | Komentarze 0
Jak zwykle z Łukaszem. Wyjazd o 18. Drogą na Pogorzyce, Zagórze tam nowo poznaną uliczką po wczorajszej wycieczce. Pojeździliśmy trochę po hałdach i wśród całego sprzętu oraz otwartych hal niepracującej dziś kopalni dolomitu w Żelatowej. Klimat całkiem, całkiem...
Coś w stylu opuszczonej cementowni w Ciężkowicach, z tą różnicą, że kopalnia jest czynna i nie jest zdewastowana. Następnym razem wybiorę się tam z aparatem i porobię trochę fotek.
Pojechaliśmy dalej na Pogorzyce, potem lasem na Źrebce i Wapiennik. Tam znaleźliśmy jaskinie o których dowiedzieliśmy się przeglądając kiedyś mapy okolic. Co prawda nie są one jakieś wspaniałe, ale są :). Ruszając stamtąd przerzutka wkręciła mi się w szprychy :(. Kawałek ramy gdzie przypina się hak się wygiął i ona sama też. Udało mi się to wyprostować, ją trochę nastawić, jednak była na tyle krzywa, że dalsza jazda nie miała sensu. Akurat mama wracała z pracy, więc zadzwoniłem aby podjechała. I do domu dostałem się samochodem.
Cóż takie uroki roweru z hipermarketu. Chociaż i tak przejechał już ponad 5000 km, więc nie mogę tak bardzo narzekać. Jednak nie mogę się doczekać krossa...
- DST 31.66km
- Teren 10.00km
- Czas 02:07
- VAVG 14.96km/h
- VMAX 45.00km/h
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Klasowo...
Piątek, 8 maja 2009 · dodano: 10.05.2009 | Komentarze 0
Były dwie chętne osoby, które chciały wybrać się na rower, namówiłem jeszcze trzecią i w składzie Kasia, Kamil, Magda i Ja pojechaliśmy się przewieź na widoczek do Libiąża. Pogoda dopisała, bo widoczność była wspaniała, szkoda, że nie wziąłem aparatu. Ogólnie wycieczka udana :)
Trasa: Płaza - Pogorzyce - Zagórze - Żarki - Libiąż (czerwony szlak) - Zagórze - Kopalnia/Prażalnia Dolomitu - Pogorzyckie lasy - Płaza
- DST 103.51km
- Teren 20.00km
- Czas 05:11
- VAVG 19.97km/h
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Wadowice, Inwałd, Kocierz i rowerek w pół :(
Niedziela, 3 maja 2009 · dodano: 04.05.2009 | Komentarze 4
Po nieudanej sobotniej próbie wyjazdu w dalszą trasę postanowiliśmy wybrać się w niedzielę, trochę wcześniej, bo wyjechaliśmy tuż po 11.
Nawet znalazłem ciekawą mapkę w swoich zbiorach, która przydałaby mi się jak jechałem do Bielska, bo bez niej trochę pobłądziłem.
Wyjeżdżamy z Płazy jadąc na Wygiełzów, Babice, Jankowice, Podolsze aż do Zatora, tam chwilka odpoczynku w rynku. Jak się okazuje przyjechaliśmy w samą porę, bo rozpoczęła się parada z okazji 3 maja. Po chwili ruszamy, jednak kawałek dalej postanawiamy zjechać do nowo otwartego DinoZatorLandu, który właśnie zauważyliśmy. Do środka nie wchodziliśmy, bo kolejki były niemiłosiernie długie.
Wyjeżdżając trafiliśmy na tłuczkę dwóch samochodów osobowych, dzięki temu nasz pas ruchu pozostaje niemal bez blaszanych śmierdziuchów, a na przeciwnym robią się korki. Więc można jechać całym pasem :)
Teraz już prosto do Wadowic, dojechaliśmy w godzinę. Tam odpoczynek, trochę pojeździliśmy, wskoczyłem do informacji turystycznej po jakieś darmowe mapki i przewodniki, dzięki którym nasza wycieczka nabrała nowej perspektywy. Łukasz proponuje jechać do parku miniatur w Inwałdzie, a ja upieram się na wyjazd na Kocierz i powłóczenie się czarnym szlakiem po górach. Niestety efektem będzie niemiła niespodzianka, ale przyjemność to wynagrodzi.
Zatrzymuje się jeszcze przy nas rowerzysta bodajże ze Spytkowic, który po krótkiej pogawędce proponuje jazdę na Leskowiec, jednak mamy już inne plany i podziękowaliśmy, aczkolwiek pozdrawiamy go :)
Ruszamy na Inwałd. Niestety tam też spore kolejki, w dodatku sporo pozycji do odwiedzenia, a więc dużo łażenia, dlatego mój plan wyjazdu na Kocierz urzeczywistnia się.
Przed podjazdem krótki postój w Andrychowie, potem do sklepu po wodę i jazda. Pod górę strasznie się wleczemy, 12-8km/h a na mniej stromych odcinkach do 15-20km/h.
U góry kilka fotek, odpoczynek, zjadam 2 bułki, które ze sobą tyle taszczyłem. I ruszamy w poszukiwaniu czarnego szlaku, który okazuje się nieoznaczony. Jednak nie zniechęcamy się tym i postanawiamy powłóczyć się zdając się na na samych siebie i na swoją orientację w terenie. Zjeżdżało się świetnie, tylko trochę zbyt dużo kamieni pojawiało się na drodze.
Jednak do pewnego czasu, bo w pewnym momencie na mniejszym podjeździe, niespodziewanie rower złożył mi się w pół :(
Myślę "po ramie, koniec wycieczki", jednak zsiadłem i okazało się, że poszła śruba amortyzatora, która jakimś cudem wyleciała z gwintu i cały badziew się rozsypał na części.
Opcje były dwie, wracać na górę i dzwonić po samochód do domu, albo dłubać z tym w lesie z kilkoma kluczami :). Oczywiście jak zwykle nad wyraz uradowany podejmuję się drugiej możliwości. Po ok. 10-15 minutach udaje mi się cudem złożyć dziada. Wmontowałem go, potem test wytrzymałościowy, po którym z obawą stwierdzam, że można jechać dalej. Dalej już zjeżdżam niepewnie. Ale potem się z nim oswoiłem i obawy minęły.
Po przejechaniu jakiejś asfaltowej drogi, znów wjeżdżamy pod jakąś ostrą górę, ale tym razem terenową ścieżką/drogą, więc 3/5 drogi prowadzimy.
Jedziemy na oko, ale pod koniec drogi pytamy się spotkanego pana czy dobrze jedziemy.
Teraz już świetny zjazd terenem, który ma ok. 4-5km. Jeszcze nigdy tak się nie nazjeżdżałem. Po drodze Łukasz miał praktyki z akrobatyki, bo przeleciał znienacka przez kierownicę. Poskutkowało to obdartymi plecami, brudną koszulką i lekko zadraśniętym kolanem. Niestety ja zatrzymałem się wcześniej i robiłem zdjęcia, więc całej akcji nie widziałem. Rowery oczywiście całe zakurzone.
Potem już głównymi z obrzeży Andrychowa w kierunku na centrum i na Zator.
Średnia jak najbardziej autentyczna, bo liczników nie ściągaliśmy. Podnieśliśmy ją trochę w drodze do domu.
Dojeżdżając do mostu na Wisłą czeka nas najlepsze!
8, a może nawet 10 kilometrowy korek prowadzący aż do skrzyżowania w Babicach. Takiego jeszcze nie widziałem. Tak więc raz z prawej raz z lewej aż do Babic. Ludzie z nudów czytali mapy, siedzieli zasłonięci przed rażącym słońcem, a przede wszystkim zapewne zazdrościli nam rowerzystą.
Do domu przez Lipowiec, załapałem się na kiełbaski, które już mi upiekli :)
Ogólnie było super, szczególnie na odcinku w górach. Jak przyjdzie nowy rower to wybiorę się jeszcze raz tymi samymi ścieżkami.
Ok, ok... Już daję fotki:
Busik w DinoZatorLandzie, coś na wzór tych samochodów z "Parku Jurajskiego".
PS. Przy parku miniatur też budują jakąś osadę dinozaurów...
Owa tłuczka
Wadowice
Postój w Andrychowie
Zdjęcie niewyraźne, ale zjazd wyglądał extra
W oddali Łukasz
Tylko się za nami kurzyło...
Mały postój w sporo przed Zatorem.
Wisła popołudniem.
Ta fotka zrobiona gdzieś po drodze, nie pamiętam już nawet gdzie.
Panorama...
Pozdrawiam, Matek
- DST 13.60km
- Teren 5.00km
- Czas 00:54
- VAVG 15.11km/h
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Zamek Lipowiec i trochę w terenie
Sobota, 2 maja 2009 · dodano: 02.05.2009 | Komentarze 0
Wraz z Łukaszem wyjechaliśmy trochę po 13 z zamiarem dojechania do Wadowic.
Niestety w Babicach pojawiają się kłopoty z świeżo zakupionym łańcuchem, który chyba zbyt mocno zakułem. Próby zrobienia tego na miejscu pomogły tylko trochę, ale ze względu na czas postanawiamy wrócić się przez Lipowiec.
Pierw ciągniemy pod podjazd. Potem runda naokoło murów i zjazd obok schodów. Następnie pojeździliśmy trochę po lesie, różnymi ścieżkami jak i też nie po ścieżkach, bo to sprawiało chyba nawet większą frajdę. Ogólnie mając odpowiedni rower byłoby gdzie pojeździć. Fajnie tam jest po deszczu, ale trzeba liczyć się z tym, że wszystko będzie brudne.
Kilka fotek z lasu:
No to między drzewkami. Na dole czekała ścieżka, podjazd.
Zjazd, ale tym razem był to podjazd.
- DST 49.35km
- Teren 15.00km
- Czas 02:17
- VAVG 21.61km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Płoki i okolice, piach, piach i piach...
Piątek, 1 maja 2009 · dodano: 01.05.2009 | Komentarze 1
Z domu wyjechałem krótko po 9. W Bolęcinie załapałem się na tunel za autobusem, a więc 45-50km/h jechałem bez większego wysiłku. Po drodze wstąpiłem do babci, gdzie średnia wynosiła ok. 37km/h. Jednak potem i tak spadła.
Krótko po 10, wyjeżdżam w kierunku Trzebini, potem Myślachowice i Płoki. Jestem tam przed 11. Stamtąd wyjeżdżamy po 11. Trasa na początku trochę nudna, fajny bukowy las zasłania słońce. Ale w końcu pojawiło się urozmaicenie w postaci mnóstwa piaskowych odcinków dróg :). Przy odpowiedniej prędkości i odpowiednich manewrach można było jechać pod kątem :). Płytsze piaski były w sam raz, jednak chwilami pojawiały się głębsze, a tu już rowery się zakopywały i trzeba było kawałek przeprowadzić, chociaż kilka razy próbowałem z nimi walczyć. Parę razy się nawet udało :) Potem w końcu asfalt. Podczas jazdy zbieramy mocniejszą grupę, którą wracamy już z powrotem do Płok drogą prowadzącą nieopodal sierszy.
Posiedzieliśmy chwilę w miłej atmosferze młodszej grupy z KTK Chrzanów - mają bardzo fajną atmosferę podczas wycieczek :).
Trzeba było coś zjeść i w końcu do domu...
Czasami mi ich szkoda...
Piaski
Elektrownia w Sierszy
Smacznego...
Ruina, ale już nie pamiętam czego, bo słyszałem coś o tym rok temu
Zabawa
Oryginalne malowanie - nawet łańcuch i tryba są niebieskie :)
Sanktuarium w Płokach
Znów elektrownia - przejazd między wysokimi kominami robi wrażenie, polecam drogę między nimi.
Były szpital chorób zakaźnych w Trzebini
Pozdrawiam, Matek
- DST 188.42km
- Teren 2.00km
- Czas 08:58
- VAVG 21.01km/h
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Bielsko - prawie 3000 kolarzy i rowerzystów. No i rekord dzienny...
Niedziela, 26 kwietnia 2009 · dodano: 27.04.2009 | Komentarze 1
Czasami mogłoby się wydawać, że jestem szalony, bo przecież kto normalny wstaje wczesnym, chłodnym rankiem bo to by iść pojeździć i wrócić wieczorem do domu. Jednak sezon się zaczął, więc to już powoli norma :)
Tak więc pobudka o 4:30, jeszcze poleżałem 10 minut i poszedłem się umyć, ubrać i coś zjeść. Miałem wyjechać o 5:30, jednak z powodu, że jechałem sam i to 30 minut było zapasem na ewentualną gumę czy usterkę pozwoliłem sobie wyjechać coś ok. 5:50.
Do Bielska miałem dotrzeć planowo na 9:00, a może nawet jeszcze wcześniej, jednak to mi się nie udało...
Pierw kieruje się na Podolsze, tam kilka fotek nad Wisłą. Latem rano jest tam fajna mgła w której drugi koniec mostu bardzo ładnie tonie. Niestety dzisiaj był tam tylko piękny wschód słońca.
Dalej to Zator, drogą w stronę Andrychowa, gdzie w połowie odbijam na Gierałtowice, potem okolicznymi wsiami docieram do rozjazdu. Niestety moja prowizoryczna nawigacja, którą zrobiłem z aparatu nie obejmowała go. Niestety wybieram niewłaściwą drogę :(. Ląduje w Polance, z której jak najszybciej próbuje wydostać się w stronę Kęt. W taki oto sposób znajduje się w okolicach Grojca, a stamtąd jadę już główną drogą. Do Kęt zostało mi sporo, a tu cały czas wieje w twarz, średnia w okolicach 20km/h. Na drodze co jakiś czas pojawiają się nowe miejscowości i drogowskaz informujący, że mam kierować się prosto, prosto, prosto, prosto... Droga nie chce się skończyć, a ja nadal się wlekę.
W końcu dotarłem na rondo. Pojechałem na rynek, tam przerwa na zjedzenie bułki którą sobie rano zrobiłem. Zapytałem przechodzącą panią o najkrótszą drogę. Prowadziła ona przez Wilamowice i była ponoć krótsza o jakieś 2 km od normalnie oznakowanej głównej. Wybieram dłuższą, bo jednak nie mam już czasu na błądzenie.
Do Bielska również się droga się dłuży, nawet przez chwilę zastanawiam się czy aby na pewno jadę w dobrym kierunku. Jednak po jakimś czasie w końcu docieram, potem tylko szybko na Plac Ratuszowy, gdzie przyjechałem w samą porę, bo peleton akurat wyruszał :). Uradowany szukam kogoś znajomego. Dopiero na jego początku znalazłem jednego.
Peleton ciągnął się chyba z ok. 3km na dość szerokiej drodze. Na półmetku w końcu udaje mi się dłużej odpocząć po jakichś 100 km jazdy. Nawet wziąłem udział w żółwiej jeździe, no i wygrałem.
Potem jak zwykle na przodzie peletonu udaję się do mety, warto jeździć na początku, bo potem kolejki stają się nadzwyczaj długie.
Na mecie trochę się wyleżałem na ciepłym asfalcie, pochodziłem i po losowaniu udałem się do domu, ale już nie sam. Namówiłem znajomego aby także jechał.
Z Bielska było najciężej. A potem już do Oświęcimia z wiatrem w plecy na spokojnie jechaliśmy ok. 30-35km/h. Przy odpowiedniej prędkości miałem uczucie jakbym jechał w próżni :). W Oświęcimiu dołącza do nas Wojtek i w trójkę jedziemy do domu.
W Libiążu jednak jednym z trąbiących kierowców, który z nerwów załapał się na środkowy palec okazuje się policjant, który trochę dalej zatrzymał się i wyskoczył z samochodu z tekstem "Panowie mają jakiś problem?" :) Pogaworzył i pojechał, a my również :)
Na dobitkę jak zwykle podjazd pod Płaze. Jeszcze trochę pogonił mnie jakiś pies i coś ok. 9 znalazłem się w domu. Tyłek odczułem naprawdę nieźle, będę musiał zmienić siodełko. Łańcuch również już kwalifikuje się do wymiany, bo przejeździłem na nim chyba przeszło 1500 km.
W ten weekend wyjeździłem łącznie ok. 260km. Pobiłem rekord dzienny, który wcześniej wynosił coś 160 km. Teraz jest to prawie 190. Więc wkrótce trzeba zrobić ponad 200. To tyle zanudzania, a teraz kilka fotek :)
Wisła rankiem:
Jak byłem mniejszy to ten most zawsze mnie interesował. Był taki charakterystyczny
Tak też można jeździć :)
W oddali jeszcze setki uczestników w żółtych koszulkach
Kolejka do michy o której wspominałem we wpisie
MiniBiker...
Jeszcze kilka minut temu była cała zapchana ludźmi i jeszcze sporo osób było na zewnątrz
Oświęcim - jakiś opuszczony dom
A tutaj inny również stary, ale używany
To tyle, pozdrawiam :)
- DST 67.37km
- Teren 15.00km
- Czas 03:07
- VAVG 21.62km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Kraków
Sobota, 25 kwietnia 2009 · dodano: 25.04.2009 | Komentarze 0
Z domu wyruszyłem o 8:00 by w Trzebini być już przed 8:30 pod urzędem miasta. Na miejscu było już sporo osób, dwie ciężarówki były załadowane po brzegi rowerami. Niestety trzeba było czekać na kolejne, bo jeszcze sporo osób chciało się zabrać. Jednak zdecydowałem się jak kilka osób wziąć rower ze sobą do autobusu. Tak, więc po chwili ruszamy. W Krakowie zostaje nam tylko trochę czasu, więc pojechaliśmy od razu w trasę na Trzebinie. Wcześniej tylko kilka fotek i po drodze też :) Jazda Doliną Mnikowską jest bardzo przyjemna. Było trochę skałek, ale to jednak nie to co Park Ojcowski.
W Trzebini byłem coś w ok. 2h. Tam zakończenie. Jednak przyjechałem za wczas, bo sporo się tam wysiedziałem, chociaż przynajmniej nie było kolejek po grochówkę :)
Wniosek z tego, że trzeba było pojeździć trochę po Krakowie. Ale i tak zamierzam wybrać się tam latem.
W tym roku trasa była przynajmniej oznaczona, ale i tak sporo osób pojechało tak jak rok wcześniej.
Łącznie było 795 zrowerowanych.
Kopiec
Błonie
Kryspinów
Rzeczka z możliwością wyboru drogi :)
Strażnik
W tle tłumy, a bliżej można sobie było pojeść :P
Kolejka