Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Matek z miasteczka Chrzanów. Mam przejechane 5366.06 kilometrów w tym 633.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.38 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Matek.bikestats.pl
  • DST 103.51km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:11
  • VAVG 19.97km/h
  • Sprzęt Rower 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wadowice, Inwałd, Kocierz i rowerek w pół :(

Niedziela, 3 maja 2009 · dodano: 04.05.2009 | Komentarze 4

Po nieudanej sobotniej próbie wyjazdu w dalszą trasę postanowiliśmy wybrać się w niedzielę, trochę wcześniej, bo wyjechaliśmy tuż po 11.
Nawet znalazłem ciekawą mapkę w swoich zbiorach, która przydałaby mi się jak jechałem do Bielska, bo bez niej trochę pobłądziłem.

Wyjeżdżamy z Płazy jadąc na Wygiełzów, Babice, Jankowice, Podolsze aż do Zatora, tam chwilka odpoczynku w rynku. Jak się okazuje przyjechaliśmy w samą porę, bo rozpoczęła się parada z okazji 3 maja. Po chwili ruszamy, jednak kawałek dalej postanawiamy zjechać do nowo otwartego DinoZatorLandu, który właśnie zauważyliśmy. Do środka nie wchodziliśmy, bo kolejki były niemiłosiernie długie.
Wyjeżdżając trafiliśmy na tłuczkę dwóch samochodów osobowych, dzięki temu nasz pas ruchu pozostaje niemal bez blaszanych śmierdziuchów, a na przeciwnym robią się korki. Więc można jechać całym pasem :)

Teraz już prosto do Wadowic, dojechaliśmy w godzinę. Tam odpoczynek, trochę pojeździliśmy, wskoczyłem do informacji turystycznej po jakieś darmowe mapki i przewodniki, dzięki którym nasza wycieczka nabrała nowej perspektywy. Łukasz proponuje jechać do parku miniatur w Inwałdzie, a ja upieram się na wyjazd na Kocierz i powłóczenie się czarnym szlakiem po górach. Niestety efektem będzie niemiła niespodzianka, ale przyjemność to wynagrodzi.

Zatrzymuje się jeszcze przy nas rowerzysta bodajże ze Spytkowic, który po krótkiej pogawędce proponuje jazdę na Leskowiec, jednak mamy już inne plany i podziękowaliśmy, aczkolwiek pozdrawiamy go :)

Ruszamy na Inwałd. Niestety tam też spore kolejki, w dodatku sporo pozycji do odwiedzenia, a więc dużo łażenia, dlatego mój plan wyjazdu na Kocierz urzeczywistnia się.

Przed podjazdem krótki postój w Andrychowie, potem do sklepu po wodę i jazda. Pod górę strasznie się wleczemy, 12-8km/h a na mniej stromych odcinkach do 15-20km/h.

U góry kilka fotek, odpoczynek, zjadam 2 bułki, które ze sobą tyle taszczyłem. I ruszamy w poszukiwaniu czarnego szlaku, który okazuje się nieoznaczony. Jednak nie zniechęcamy się tym i postanawiamy powłóczyć się zdając się na na samych siebie i na swoją orientację w terenie. Zjeżdżało się świetnie, tylko trochę zbyt dużo kamieni pojawiało się na drodze.

Jednak do pewnego czasu, bo w pewnym momencie na mniejszym podjeździe, niespodziewanie rower złożył mi się w pół :(
Myślę "po ramie, koniec wycieczki", jednak zsiadłem i okazało się, że poszła śruba amortyzatora, która jakimś cudem wyleciała z gwintu i cały badziew się rozsypał na części.

Opcje były dwie, wracać na górę i dzwonić po samochód do domu, albo dłubać z tym w lesie z kilkoma kluczami :). Oczywiście jak zwykle nad wyraz uradowany podejmuję się drugiej możliwości. Po ok. 10-15 minutach udaje mi się cudem złożyć dziada. Wmontowałem go, potem test wytrzymałościowy, po którym z obawą stwierdzam, że można jechać dalej. Dalej już zjeżdżam niepewnie. Ale potem się z nim oswoiłem i obawy minęły.

Po przejechaniu jakiejś asfaltowej drogi, znów wjeżdżamy pod jakąś ostrą górę, ale tym razem terenową ścieżką/drogą, więc 3/5 drogi prowadzimy.
Jedziemy na oko, ale pod koniec drogi pytamy się spotkanego pana czy dobrze jedziemy.

Teraz już świetny zjazd terenem, który ma ok. 4-5km. Jeszcze nigdy tak się nie nazjeżdżałem. Po drodze Łukasz miał praktyki z akrobatyki, bo przeleciał znienacka przez kierownicę. Poskutkowało to obdartymi plecami, brudną koszulką i lekko zadraśniętym kolanem. Niestety ja zatrzymałem się wcześniej i robiłem zdjęcia, więc całej akcji nie widziałem. Rowery oczywiście całe zakurzone.

Potem już głównymi z obrzeży Andrychowa w kierunku na centrum i na Zator.
Średnia jak najbardziej autentyczna, bo liczników nie ściągaliśmy. Podnieśliśmy ją trochę w drodze do domu.

Dojeżdżając do mostu na Wisłą czeka nas najlepsze!
8, a może nawet 10 kilometrowy korek prowadzący aż do skrzyżowania w Babicach. Takiego jeszcze nie widziałem. Tak więc raz z prawej raz z lewej aż do Babic. Ludzie z nudów czytali mapy, siedzieli zasłonięci przed rażącym słońcem, a przede wszystkim zapewne zazdrościli nam rowerzystą.

Do domu przez Lipowiec, załapałem się na kiełbaski, które już mi upiekli :)
Ogólnie było super, szczególnie na odcinku w górach. Jak przyjdzie nowy rower to wybiorę się jeszcze raz tymi samymi ścieżkami.

Ok, ok... Już daję fotki:


Busik w DinoZatorLandzie, coś na wzór tych samochodów z "Parku Jurajskiego".
PS. Przy parku miniatur też budują jakąś osadę dinozaurów...


Owa tłuczka




Wadowice


Postój w Andrychowie
















Zdjęcie niewyraźne, ale zjazd wyglądał extra





W oddali Łukasz


Tylko się za nami kurzyło...




Mały postój w sporo przed Zatorem.


Wisła popołudniem.



Ta fotka zrobiona gdzieś po drodze, nie pamiętam już nawet gdzie.



Panorama...


Pozdrawiam, Matek


Kategoria 100-150 km, Z kimś



Komentarze
Maks
| 20:31 poniedziałek, 4 maja 2009 | linkuj Piękne widoki ;)
pozdrawiam
Tobek
| 20:00 poniedziałek, 4 maja 2009 | linkuj Nieźle seta ;)
Zdjęcia fajne ;] Góry przyciągają ludzi :)
Matek
| 18:44 poniedziałek, 4 maja 2009 | linkuj Otworzyli go 1 maja w tym roku, więc dlatego tyle ludzi tam było. Zresztą akurat na długi weekend :)
DARIUSZ79
| 18:39 poniedziałek, 4 maja 2009 | linkuj Ten DinoZatorLandzie to niedawno otworzyli bo nie wiedziałm że w zatorze jest coś takiegoo??????
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wiata
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]