Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Matek z miasteczka Chrzanów. Mam przejechane 5366.06 kilometrów w tym 633.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.38 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Matek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:556.74 km (w terenie 46.00 km; 8.26%)
Czas w ruchu:26:43
Średnia prędkość:20.84 km/h
Maksymalna prędkość:66.00 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:92.79 km i 4h 27m
Więcej statystyk
  • DST 14.92km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 10.17km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowo, bagniście, mokro i wybitnie :)

Środa, 28 lipca 2010 · dodano: 29.07.2010 | Komentarze 0

A było to wczoraj... Idąc do Jacka i wpatrując się w coraz to większe kałuże na jezdni po chwili wpadam na pomysł aby wybrać się na jazdę w deszczu. Krótka analiza i rezygnuje z niego tak szybko jak przyszedł mi do głowy, bo w końcu kto szalony wsiadłby w taką pogodę na rower?
Trochę zrezygnowany przestawiam pomysł koledze, który po chwili, bez marudzenia i z wielką radością się zgadza :)

Tak więc w trasę ruszam z Jackiem, a cóż na niej? Las, błoto, deszcz, woda i uciecha z jazdy. Wybraliśmy się w okolice Lipowca. Na leśnej ściółce w niektórych miejscach niemal całkowity brak tarcia podczas hamowania, dlatego nie szaleję jakoś strasznie, lecz kilka upadków bym zaliczył. Do tego mogę dołożyć: niemal przebitą dętkę i oponę, zasyfiony rower z kierowcą i świetną zabawę podczas jazdy. Jednocześnie znaleźliśmy kilka fajnych zjazdów, a niektórych to nawet nie w sposób podjechać :)

Chciałem przejechać wielką kałużę rozpędzając się do odpowiedniej prędkości, jednak okazało się, że jest to niemożliwe i wpadłem do wody niemal po pas jednocześnie nogami grzęznąć w błocie. Koła przykryło całe, szybka cofka do tyłu i wypad z wody :)
Rower się opłukał, a smar wypłukał.

Po przyjeździe mycie sprzętu trwało stosunkowo niewiele, jednak dzisiejsze smarowanie przeszło 2 godziny. Dodatkowo nasączam niektóre łożyska olejem moją prowizoryczną i długo trwającą metodą.

Nie polecam podwodnej jazdy na rowerze, naprawdę szkoda sprzętu :)

Gdy nastaną ciepłe i słoneczne dni mam w planie 'wycieczkę w górę rzeki' :)

Pozdrawiam, Matek


Kategoria 0-50 km, Z kimś


  • DST 245.68km
  • Teren 8.00km
  • Czas 11:48
  • VAVG 20.82km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

V zlot rowerzystów na jasnej górze - Częstochowa

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 3

Na wyjazd zdecydowałem się dopiero wieczór ze względy na długość trasy i fakt, że w jedną stronę musiałem jechać samemu, ale powiem, że nie było tak źle. Z tym, że przez pierwsze 40-50 km wlekłem się niemiłosiernie ze względu na brak motywacji do szybszej jazdy, ale potem nabrałem wigoru i poszło całkiem, całkiem :)

Wyruszyłem o 4:20, chociaż miałem wyjechać 20 minut wcześniej. Jadę na Trzebinię - Olkusz - Klucze - Ogrodzieniec - Myszków - Poraj - jakieś wioski i wioseczki dobijając do Częstochowy o ok. 9:40. Pod właściwą katedrę (miejsce zbiórki) dojeżdżam o niemal równej 10:00, czyli prawie na czas. Spotykam trochę ludzi z Chrzanowa i okolic z którymi postanawiam wracać, ale o tym za chwilę... :)

Po dotarciu wszystkich uczestników zlotu i wykonaniu pamiątkowego zdjęcia ruszamy na Jasną Górę. Daleko nie ma, więc zaraz jesteśmy. Rowery zostawiamy w bezpiecznym miejscu i podziwiamy obiekt czekając na mszę o 12:00.

Pochodziłem trochę i pooglądałem. W środku renowacja... ale nawet pomimo tego na terenie całej jasnej góry kilkanaście, a może kilkadziesiąt skrzynek na ofiary przeznaczone na remonty i inne duperela. Święcenie wody również za sprawą 'dobrowolnej opłaty pieniężnej'. Owy fakt sprawia, że przez mą głowę przechodzą myśli stwierdzające, że Bóg to biznes, a nie wiara. Będąc tam dwa lata temu było podobnie.

Na mszę nie poszedłem ze względu na rowerową wersję mojego ubioru no i tego, że potężny upał nakazał mi odpoczywać gdzieś po kątach przy rowerach.

Byli wśród nas również ludzie z chrzanowskiego PTTKu. Planowali całą trasę powrotną, optowałem przy tym aby jechać na Olsztyn i Ogrodzieniec odwiedzając zamki, ale w końcu wybraliśmy się na Poraj, nad jezioro. Właśnie przy nim stwierdziłem, że nie mam nerwów na wycieczkowe jazdy z PTTK. Sporo zależy od tempa. Jednak prędkość nie jest tak ważna, bo wiadomo, że nie każdy daje radę, lecz z drugiej strony zbyt wolna podróż męczy bardziej niż szybsza, ale ciągniemy to 13-17km/h. Przed Porajem zaczynają się kłótnie, jedne ludzie są głodne, drugie chcą odpocząć. Nalegam na jazdę na plażę, którą odwiedziłem jadąc w tamtą stronę, ale ruszamy na drugą do której docieram ostatecznie z jedną osobą na bodajże 7/8. Odpoczywamy chwilę, zerkamy na mapę i jesteśmy już blisko składania zamówienia. A reszta w tym czasie dzieli się na jeszcze na dwie grupy. Kilku i jednoosobową. Pierwsza jedzie do Kozichgłów coś zjeść, ale za karę karczma okazuje sie wynajęta. Owa pojedyncza osoba zostaje i odpoczywa na drodze, a my w końcu po kilku telefonach też nic nie jedząc ruszamy do tej chwilowo osamotnionej osoby i w trójkę do miejscowości Miłość po czym jadąc do reszty. Jedni na drugich wkurzeni, bo ostatecznie nikt nic nie zjadł i plan wypoczynku na plaży też poległ, jak i moje zamki :(. Bierzmy sprawy w swoje ręce i ruszamy na czarny szlak wiodący do Siewierza. Początkowo cała sytuacja mnie dosłownie wkur*ia, ale później zaczyna mnie to już śmieszyć, ostatecznie mam gdzieś kłótnie i wolne tempo i narzucam sobie swoje własne. Mapkę zostawiam reszcie, a sam jadę z pamięci. Przez kilka kilometrów cisnę po 20-35km/h będąc pewien, że już nikt nie zamierza mnie dogonić, ale jednak :) Dwóch śmiałków ciągnie w oddali za mną. Czekam chwilę i jedziemy sami dobrym tempem. W Siewierzu szukamy jakiejś knajpy z jedzeniem i po chwili pojawia się cała reszta. Widocznie nasze przyśpieszenie również zmotywowało ich do szybszej jazdy.

Jemy i nasz przewodnik prowadzi nas na Dąbrowę Górniczą, Sosnowiec i Jaworzno gdzie znów z braku porozumienia dzielimy się na dwie grupy. Zdenerwowanie totalne, ale ciągniemy do Chrzanowa. Tam rozstajemy się i każdy w swoją stronę.
W domu jestem o 24:00, zmęczony, wkurzony no i nic ciekawego nie odwiedziłem.
A podobno PTTK ma w planie jazdę na wycieczkę 24-godzinną, powodzenia im życzę :|

Wracając ponownie sam z pewnością byłbym w domu ok. 20:30-22:00 mając czas na zwiedzenie zamków i pojeżdżenia po jurze, ale widocznie będzie to osobna wycieczka :)

Rozpisałem się, ale jeszcze aż tak źle w moim odczuciu nie było. Chociaż są też pozytywne strony. Był z nami pan z Filipowic, który niczym się specjalnie nie przejmował co chwilę żartując. Pierw twierdził, jeszcze podczas wyjazdu z Częstochowy, że w nocy będzie się jechać zdecydowanie lepiej, wszyscy wątpili, że to tyle zajmie, ale jednak miał rację. I co chwilę dogadywał wesoło innym :-).

PS. Złe słowa na temat PTTKu czy też stwierdzające brak organizacji na tej wycieczce są tylko moim szczerym i subiektywnym odczuciem :-)

I kilka zdjęć:




















  • DST 28.47km
  • Czas 01:05
  • VAVG 26.28km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla kontrolna

Czwartek, 15 lipca 2010 · dodano: 24.07.2010 | Komentarze 0

Głównie po Puszczy Dulowskiej, ale również przez Rudno, nieopodal zamku Tęczyn oraz przez Wolę Filipowską i Nieporaz.

Z reguły trasa bardzo podobna do innych lub z małymi zmianami. Dlaczego? Powód jest jeden: aby sprawdzić postęp lub ubytek w kondycji po dłuższych wycieczkach czy też większych przerwach.

Tym razem wybraliśmy się po tym rowerowym wypadzie na Babią Górę, jak widać postęp jest :). Pedałowanie w górach daje wiele. Po tej wycieczce pojechałem do Częstochowy i jechało się całkiem przyjemnie pomimo, że na liczniku wybiło prawie 250 km i wszystko na rowerze :)

Pozdrawiam, Matek

PS. Mniej znaczące wpisy dodaje z opóźnieniem z powodu lenistwa, lecz powoli i sukcesywnie walczę z nim :)


Kategoria 0-50 km, Z kimś


  • DST 177.95km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:58
  • VAVG 22.34km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zawoja - Babia Góra (Diablak) - Zakazane Góry

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 15.07.2010 | Komentarze 4

Dzisiaj padło na Diablak, czyli Babią Górę, szlak wiódł również przez Sokolicę.

Pojechałem tam z Łukaszem. Plan był piękny, lecz niestety nie wypalił do końca, ale o tym za chwilę.

Wyjechaliśmy o 6:00 kierując się na Zator - Wadowice - Suchą Beskidzką i przez Stryszawę do Zawoi. Liczyliśmy, że wjeżdżając na Przełęcz Krowiarki na licznikach wybije nam coś ok. 70 km, można powiedzieć, że tak było, ponieważ mieliśmy ich blisko 90 :)

Trasa typowo górzysta, pod przełęcz był podjazd mający dobre 10 kilometrów długości, a może nawet kilometr więcej, poprzedzał go również troche krótszy podjazd i kawałek 'prostej' chociaż prowadziła lekko pod górkę, ale trudno to zaliczyć do podjazdu.

Na ostatnich kilometrach pod przełęcz niemal padałem. Żar z nieba, stromość, pierońskie przeszkadzające muchy.

U góry odpoczynek i kupiliśmy bilety. Teraz rozmyślania nad kwestią tego czy rower zabierać czy też nie. Pan z budki trochę postraszył, ja nadal upierałem się przy tym aby brać rower przekonując jednocześnie Łukasza. W końcu zdecydował się i prawie ruszamy, jednak znów gość z budki wyskakuje i tym razem Łukasz kompletnie rezygnuje, dlatego ja również muszę. Przypinamy jednoślady i śmigamy na butach, przez kilkadziesiąt metrów przygaduje o złym wyborze :)

Trasa piesza w jedną stronę wyliczona jest na ok. 2h 30 min, nam udało się oblecieć w dwie strony w ok. 3 godziny.

Góry wspaniałe, panoramy również i dziewczyny spotkane na szlaku też piękne :) Chyba rezygnuje z roweru na rzecz turystyki pieszej w górach :D.

Schodzimy, chwila odpoczynku i powrót tą samą trasą, piękny oraz długi zjazd. Zatrzymujmy się w jakiejś karczmie na godzinę bez 20 minut po czym ruszamy dalej. Droga powrotna mija o wiele szybciej i lepiej pomimo zmęczenia.

W domu jestem z tego co pamiętam około godziny 21, może wcześniej. Prawdopodobnie między 20-21.

Pierwotnie trasa miała biec z Babiej Góry żółtym na stronę Słowacką, po czym tam kilka kilometrów, prawdopodobnie podjechać pod jezioro Oravskie czy jakoś tak się to zwało :) Potem na Korbielów - Żywiec - Kęty - Oświęcim i dalej to pestka.
Pan z budki zniweczył nam plany. Proponował alternatywny szlak, który niestety biegł niemal całkiem nie po drodze.

Napomnę jeszcze, że Diablak to nie taka straszna góra dla rowerzystów. Z opinii znalezionych w sieci wynikało o wiele gorzej, ale aż tak źle nie jest. Może na kilku odcinkach jest bardzo ciężko z rowerem, jednak głównie jest to początek i kawałek gdzie trzeba przenieść rower przez głazy. Ja jednak wyobrażałem sobie to dużo ciężej i gorzej. Jednak nie mówię, że ciężko nie było :)


Ale się rozpisałem, teraz trochę zdjęć:

Budowana zapora, której budowa wydaje się nie mieć końca, Co ciekawe trochę ją zalało, prawdopodobnie od powodzi majowo czerwcowych:







Tu rower nie dałby rady...


Jeszcze przed chwilą byliśmy na tym punkcie widokowym leżącym niżej


... ale tutaj można już spokojnie jechać


Możecie wierzyć lub nie, ale nawet śnieżną Antarktydę było widać w oddali :)




Tutaj mały hardcore. Czy one muszę wszędzie w ciemnych rzeczach śmigać? Mi było nadzwyczaj gorąco w koszulce rowerowej...



Trochę przyrody



I droga do domu


Pozdrawiam rowerzystów spotkanych na trasie :)


Kategoria Z kimś, 150-200 km


Nowa kategoria Zaległe/Zapomniane

Piątek, 9 lipca 2010 · dodano: 09.07.2010 | Komentarze 0

Stworzyłem nową kategorię, w której będę zamieszczał wpisy, których wcześniej nie miałem okazji dodać, z różnych powodów. Z pewnością będzie kilka takich, których trasy nie pamiętam lub też daty, więc będą pojawiać się z datami, które prawdopodobnie mogły by do nich pasować.

Z reguły będą to wpisy krótkich (do ok. 30km), mniej lub bardziej ciekawych przejażdżek. Oczywiście nie zaniecham relacjonowania większych wycieczek, wręcz postaram się opisywać je bardziej szczegółowo, chociaż z drugiej strony komu tyle będzie chciało się czytać :).

Pozdrawiam, Matek




  • DST 61.06km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 19.59km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

'Szlakiem' rezerwatów

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 0

Tytuł wpisu nawiązuje do faktu, iż taki szlak w rzeczywistości nie istnieje, a drugą sprawą jest to, że jeden z szlaków był tylko nim z nazwy i na papierze.

Dzisiaj Łukasz opracował trasę co prawda mieliśmy jechać popołudniu, ale nalegałem aby wybrać się wcześniej. Tak więc wyjeżdżamy przed 11. Jedziemy przez Nieporaz, Grojec, w którym wjeżdżamy na zielony szlak i trzymamy się go aż do Baczyna. Tam wjeżdżamy na chwilę na rowerową R4 (greenway), po czym na pieszy czerwony odbijając nim w prawo. Droga wiedzie terenem, jednak na pewnym jego odcinku pojawił się świeżo wysypany gruz co prawie uniemożliwiało jazdę, w która zmieniła się w uciążliwe manewry między cegłówkami, kablami, śmieciami i innym dziadostwem.

Dojeżdżamy do asfaltowej drogi, odbijamy z szlaku, trochę naokoło jednak szybciej docieramy do celu, a więc rezerwatu Kajasówka. Wcześniej zielonym szlakiem pojeździliśmy trochę po rezerwacie Doliny Potoku Rudno.

W planie mamy objazd czarnym szlakiem, jednak okazuje się to dość utrudnione. Brak oznaczeń + kompletne zarośla powodują, że wcześniej zjeżdżamy na lepszą drogę, którą docieramy na główną prowadzącą do Krakowa, jednak my skręcamy w przeciwną stronę po drodze robiąc przystanek w sklepie. Potem już Poręba Żegoty - Alwernia - Kwaczała - Kamionka i do domu.

I na koniec kilka skromnych zdjęć:









I dwa ostatnie to najgorszy odcinek wspomnianego czarnego szlaku.




Pozdrawiam


Kategoria 50-100 km, Z kimś


  • DST 28.66km
  • Czas 01:17
  • VAVG 22.33km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ósemka

Piątek, 2 lipca 2010 · dodano: 09.07.2010 | Komentarze 0

Ponownie trasa z tego wpisu. Tytuł relacji nawiązuje do powstałej ósemki z trasy patrząc na mapę.

Poza tym mogę się pochwalić tym, że oddałem rower do serwisu aby wycentrowali mi tylne koło i zobaczyli na przerzutkę przy nim, bo za nic nie mogę jej ustawić, jednak w tej kwestii wiele nie pomogli. Jednak zmierzam do tego, że chwilę przed trasą odebrałem bike'a i już na pierwszej przejażdżce ochrzciłem go wywrotką z przelotem nad kierownicą. Wybrałem się z Łukaszem i zjeżdżając z Płazy pani jadąca z nad przeciwka samochodem zatrzymała go aby zapytać o drogę, a ja nie zauważyłem, że szybko tracił prędkość... spostrzegłem to w ostatniej chwili i naciskając wszelkie możliwe hamulce zacząłem gwałtownie hamować co skończyło się małą glebą, całe szczęście, że wleciałem w jakąś ziemię/trawę, a nie asfalt. Po chwili z nosem w trawie krzyczę "Kur*a mać" i spanikowana pani pytała zza kierownicy po kilka razy czy nic się nie stało jednocześnie przepraszając.
Skończyło się na kilku obdarciach, obiciach, brudnych kolanach i łokciach oraz lekko twarzy.


Kategoria 0-50 km, Z kimś