Info
Ten blog rowerowy prowadzi Matek z miasteczka Chrzanów. Mam przejechane 5366.06 kilometrów w tym 633.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.38 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2010, Październik1 - 1
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec7 - 7
- 2010, Czerwiec10 - 5
- 2010, Maj3 - 2
- 2010, Kwiecień5 - 5
- 2010, Marzec3 - 0
- 2010, Luty1 - 1
- 2010, Styczeń2 - 6
- 2009, Grudzień2 - 4
- 2009, Listopad2 - 3
- 2009, Wrzesień8 - 3
- 2009, Sierpień11 - 7
- 2009, Lipiec12 - 18
- 2009, Czerwiec10 - 8
- 2009, Maj16 - 12
- 2009, Kwiecień11 - 20
- 2009, Marzec5 - 7
- 2009, Luty2 - 1
- 2009, Styczeń1 - 0
- DST 120.68km
- Teren 16.00km
- Czas 06:01
- VAVG 20.06km/h
- VMAX 48.00km/h
- Sprzęt Kross level A4
- Aktywność Jazda na rowerze
Kocierz, Leskowiec, wycieczka zorganizowana przez BikerTrzebinia
Sobota, 15 sierpnia 2009 · dodano: 16.08.2009 | Komentarze 4
Dzisiaj wybrałem się na grupową wycieczkę z BikerTrzebinia. Ponieważ jest święto postanowiłem pojechać na miejsce zbiórki chociaż było mi to nie po drodze i potem wracałem z powrotem tą trasą, a to
dlatego, że musiałem zakupić wodę, a z reguły sklep w Bolęcinie jest otwarty, natomiast w Płazie różnie to bywa.
Zebraliśmy się na parkinkgu w okolicach Chechła. Czekał tam już Rozwell i Annihilator, troszkę później dojechał Rudy wraz z kuzynem Sebastianem, a nastepnie Ketsi.
Czekamy jeszcze chwilę i ruszamy. W Płazie krótki postój pod sklepem, które jednak otworzyli. W międzyczasie dogania nas Jakub ze średnią ok. 28 km/h, miał wyjechać później i złapać nas na trasie,
jednak zrobił to wcześniej.
No to w drogę... Zjeżdżamy z Płazy kierując się na Zator, gdzie spotykamy niemały korek wynikły prawdopodobnie z stłuczki, bo na skrzyżowaniu było trochę szkła i innych małych elementów.
Jadąc w stronę Andrychowa Ketsi stwierdza, że jednak płaskie drogi już ją nudzą i widząc zbliżające się góry cieszy się coraz bardziej :).
Tuż za centrum Andrychowa robimy niedługi postój aby zakupić potrzebny prowiant przed podjazdem pod Kocierz, a przy okazji żeby się dociążyć.
4 km górka staje się odcinkiem specjalnym, tak więc Kuba włącza stoper i wszyscy szybciej lub wolniej wjeżdżają na szczyt. Niektórzy robią postoje, w tym również ja. Dokładnie 2 krótkie.
Kuba był oczywiście pierwszy, potem dowlokłem się ja, a następnie Anni, potem Rudy i Sebastian, aż w końcu ujrzeliśmy Ketsi i Rozwella.
A tutaj miejsca i czas:
1. Kuba (15:15)
2. Matek (19:19)
3. Annihilator (21:27)
4. Rudy (29:33)
5. Sebastian (29:34)
6. Rozwell (48:41)
7. Ketsi (48:41)
Wjazd był wymagający, dodatkowo słońce było żarem lejącym się z nieba. Jedynie momentami można było zaznać kojącego chłodu w cieniu, lecz naprawdę było tego niewiele.
Jak wiadomo nie obyło się bez nagrody, którą była możliwość wjazdu na czerwony szlak prowadzący na Leskowiec. Tak więc po chwili odpoczynku ruszamy.
Znalazło się sporo fajnych podjazdów jak i zjazdów, które często wymagały sporo siły i również techniki. Co jakiś czas robiliśmy krótkie przerwy podczas których czekaliśmy na resztę, albo niekiedy reszta czekała na nas.
Były również dłuższe na których spożywaliśmy zakupiony prowiant. Niestety wszędobylskie muchy uprzykrzały postój. Podczas jednego z końcowych zjazdów do schroniska na Leskowcu Rozwell'owi wypadły chyba dwie szprychy z nypli,
a to poskutkowało deformacją obręczy, co prawda klucz do szprych był w pogotowiu, jednak koło nadal się gibało.
Pod odpoczynku i spożyciu naprawdę drogich posiłków w schronisku ruszamy na czarny szklak w stronę Andrychowa. Podczas zjazdu przystanąłem dwa razy z powodu zmęczenia dłoni i coraz to mniejszej siły hamowania z powodu
naprawdę gorących tarczy.
Dojeżdżamy do Andrychowa, podczas postoju spostrzegam, że przez jakiś okres czasu przednie koło miałem odkręcone, a więc nie trudno było o wypadek. Dokręcam sprawdzając dwa razy i raz tylne. Pewnie stało się to pod koniec zjazdu czarnym i na dziurawej drodze.
Byłem aż zdziwiony, że nie wypadło wcześniej.
Po napełnieniu bidonów ruszamy, zjeżdżamy pod zakaz, gdzie upomina nas przejeżdżająca policja. Po ruszeniu Annihilator'a dopada pech, który każe mu wyłożyć się na prostej, asfaltowej drodze. Tłucze i obdziera kolano oraz łokieć.
Po przepłukaniu wodą jedziemy dalej zatrzymując się po kilku kilometrach, bo jednak obdarcie nie daje mu spokoju. W międzyczasie pada pomysł aby ominąć ruch na skrzyżowaniu w Babicach i odbić na Rozkochów.
Jadąc dlalej tak właśnie robimy. Proponuję ciągnąc pod Lipowiec, bo podjazd pod Płazę jest mniej stromy, jednak sporo dłuższy. Niestety nikt specjalnie nie ma ochoty ciągnąć pod Lipowiec, więc jedziemy główną drogą.
Na ostatnich metrach rozpoczyna się nieoficjalny wyścig, na przodzie ucieka Kuba, którego goni Rozwell, a ja gonię jego, bo on mi ucieka, a za mną Annihilator i kolejno Rudy, Sebastian oraz Ketsi, na którą czekamy niecierpliwie u góry.
Chwila odpoczynku i każdy odjeżdża w swoją stronę, teraz ja mam najbliżej, bo jakieś 400-500 m do domu :). Na liczniku mam lekko ponad 120 km, a więc zgodnie z obliczeniami Rozwella, który zaproponował wycieczkę.
Dzięki wszystkim i pozdrawiam.
Trochę wybranych fotek + premia w postaci dodatkowej galerii specjalnie stworzonej dla osób z wycieczki z prawie wszystkimi zdjęciami, bo tylko ja zabrałem aparat.
Z kabiony pilota
Błotko
Biker śpioch...
Grupowe już na Leskowcu
Nasz majster
Czyszczenie rany
Komentarze