Info
Ten blog rowerowy prowadzi Matek z miasteczka Chrzanów. Mam przejechane 5366.06 kilometrów w tym 633.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.38 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2010, Październik1 - 1
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec7 - 7
- 2010, Czerwiec10 - 5
- 2010, Maj3 - 2
- 2010, Kwiecień5 - 5
- 2010, Marzec3 - 0
- 2010, Luty1 - 1
- 2010, Styczeń2 - 6
- 2009, Grudzień2 - 4
- 2009, Listopad2 - 3
- 2009, Wrzesień8 - 3
- 2009, Sierpień11 - 7
- 2009, Lipiec12 - 18
- 2009, Czerwiec10 - 8
- 2009, Maj16 - 12
- 2009, Kwiecień11 - 20
- 2009, Marzec5 - 7
- 2009, Luty2 - 1
- 2009, Styczeń1 - 0
- DST 255.62km
- Teren 4.00km
- Czas 11:59
- VAVG 21.33km/h
- VMAX 61.00km/h
- Sprzęt Kross level A4
- Aktywność Jazda na rowerze
Zakopane, rekord dziennego dystansu!
Niedziela, 12 lipca 2009 · dodano: 13.07.2009 | Komentarze 3
ufff... No i jestem w domu, już wyspany, lecz nogi i inne części ciała nadal odczuwam.
No więc wyjechaliśmy po 02:00 w nocy, bo niestety zaspałem, jednak w porę się dobudziłem. Śniadanie jadłem na rowerze, skończyłem je przed Babicami :).
Jechało się dosyć fajnie, bo nie było dużego ruchu, do czasu gdy nad ranem dojechaliśmy do zakopianki. Po drodze na odcinku Babice - Zator spotkaliśmy nocnych kibiców,
a konkretniej weselnych gości, którzy wyszli zaczerpnąć świeżego powietrza. Byli zaskoczeni widząc dwóch pędzących rowerzystów. Dwóch, bo jak zwykle wyciągłem Łukasza.
Co prawda Jacek też deklarował się, że jedzie, ale jak zwykle nie raczył odebrać telefonu gdy do niego dzwoniłem, więc śmigaliśmy sami.
Pierwszy dłuższy przystanek był w zamku w Suchej Beskidzkiej, a tam również wesele. Następnie zatrzymaliśmy się w jakimś przydrożnym zajeździe, ale to już jakąś godzinę
drogi później. Frytki, ciepła herbata i jedziemy dalej.
Mgła niemal całkowicie przysłaniała słońce, jedynie po wyjeździe na większe górki można było sie zagrzać, bo niestety w dolinach było zimno. Na bluzce, nogach, okularach
i rowerze pojawiła się nawet rosa. Jednak po chwili pojawił się spory podjazd, który ostatecznie wydawał się nie mieć końca. Słońce w końcu wyszło, więc po chwili zaczęliśmy się rozbierać, bo jednak było zbyt ciepło.
Przed Zakopanym odbijamy na drogę na Ząb, jest to najwyżej położona wieś w Polsce. W dodatku mieści się na ponad 1000 metrach, więc niemal cały czas wlekliśmy się pod górkę. Stamtąd od razu na Gubałówkę, kilka fotek i w dół.
Oczywiście nie kolejką, a terenem. Całkiem fajna sprawa, tylko przydały by się inne rowery. Ludzie, którzy pod górkę ledwo szli twierdzili, że to samobójstwo i na rowerze na pewno by tutaj nie zjechali.
Obyło się bez żadnej wywrotki czy kolizji, oprócz tego, że lekko obdarłem rękę zahaczając o suchą gałąź wystającą z drzewa.
Teraz przedarliśmy się przez Krupówki, pełno ludzi, rowery trzeba oczywiście prowadzić. Następnie pod skocznie, po czym powrót pod znalezioną wcześniej biedronkę, przy której odpoczywamy przez godzinę. Łukasz decyduje się
na powrót pociągiem, ja jednak postanawiam wracać rowerem, więc krótko po 13:00 wyjeżdżam z Zakopanego. Powrót obył się bez niespodzianek. Robiłem częste, ale krótkie przerwy. Na początku jechało się całkiem dobrze, chociaż długie podjazdy strasznie męczyły. W końcu o 18:30 dojeżdżam
do Wadowic, a tam następuje kryzys. Stwierdzam, że do domu już chyba nie dojadę, chyba, że strasznie się wlekąc, dlatego postanawiam zadzwonić po samochód i tak robię. Im dłużej na niego czekałem i siedziałem, tym bardziej byłem zmęczony. Taka anomalia sił.
Po przyjechaniu do domu, kąpiel, herbata i do łóżka, bo nawet nie miałem siły zjeść kolacji.
Mój nowy rekord dziennego dystansu wynosi teraz 255km! Tak więc było warto!
Trasa pokonana na terenowych oponach 2.1, ich zalety mogłem wykorzystać chyba tylko na zjeździe z Gubałówki.
Zdjęcia panoramiczne dodam już wkrótce (pewnie wieczór) lub też w następnym wpisie :P
Świat Alkoholi, Artykuły spożywcze: Alkohole :)
Komentarze
Przygoda na pewno wielka, podziwiam :)