Info
Ten blog rowerowy prowadzi Matek z miasteczka Chrzanów. Mam przejechane 5366.06 kilometrów w tym 633.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.38 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2010, Październik1 - 1
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec7 - 7
- 2010, Czerwiec10 - 5
- 2010, Maj3 - 2
- 2010, Kwiecień5 - 5
- 2010, Marzec3 - 0
- 2010, Luty1 - 1
- 2010, Styczeń2 - 6
- 2009, Grudzień2 - 4
- 2009, Listopad2 - 3
- 2009, Wrzesień8 - 3
- 2009, Sierpień11 - 7
- 2009, Lipiec12 - 18
- 2009, Czerwiec10 - 8
- 2009, Maj16 - 12
- 2009, Kwiecień11 - 20
- 2009, Marzec5 - 7
- 2009, Luty2 - 1
- 2009, Styczeń1 - 0
- DST 123.06km
- Teren 45.00km
- Czas 06:14
- VAVG 19.74km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Rower 1
- Aktywność Jazda na rowerze
Rabsztyn, Smoleń i Ogrodzieniec, czyli jurajska jazda
Wtorek, 14 kwietnia 2009 · dodano: 15.04.2009 | Komentarze 2
Wraz z Łukaszem wyjechaliśmy ok. 9:00. Pierw kierując się na Trzebinię, gdzie zrobiliśmy pierwszy postój pod żabką po wodę i snickersa. Potem przez Lgotę i Olkusz do Rabsztyna, sporo podjazdów, w dodatku cały czas wiało :|.
Zamek obeszliśmy naokoło z rowerami co w niektórych miejscach przemieniło się we wspinaczkę z rowerem na plecach :). Ponieważ zamek był zamknięty odszukaliśmy idealne miejsce na wejście do środka od tyłu. Trochę krzaków na zostawienie rowerów i dość niski murek, więc skorzystaliśmy. Kilka fotek, filmik, zerknięcie na mapę i jedziemy dalej. Po kilku kilometrach wjechaliśmy na czerwony pieszy szlak, którym jechaliśmy już niemal do Smolenia,. Lasem było całkiem przyjemnie, co jakiś czas trochę skałek i wielkich skał. Gdzieniegdzie tylko miniaturki wystające z ziemi :)
W Bydlinie zatrzymujemy się przy jakiejś sypiącej się ruinie warowni lub czegoś takiego, aczkolwiek oprócz fajnej tablicy tego punktu nie polecam.
Zatrzymując się jeszcze kilka razy przy jurajskich skałkach i ładnych widokach oraz jednej malutkiej 'grocie' dojechaliśmy w końcu do Smolenia. Trochę później niż planowaliśmy, ale jakoś nam to nie przeszkadza.
Ruina zamku całkiem, całkiem, chociaż też nikt o nią chyba specjalnie nie dba. Zostawiliśmy rowery i na podbój. Wyjście w okolicę wieży jest dość strome, pierw sobie odpuszczamy, ale pod koniec decyduję się wejść co następnie czyni Łukasz.
Widok dość ciekawy, jednak to jeszcze nie to co w Ogrodzieńcu :)
Zostawiamy zamek za sobą i czerwonym rowerowym ruszamy na Ogrodzieniec. Z początku super asfaltowa droga lasem, potem już przez jakiejś wioski, gdzie zatrzymujemy się w sklepie pod którym spotykamy Krzysztofa, który proponuje nam lipcową wspinaczkę po okolicznych skałkach i wejście do jaskiń.
Zasileni ruszamy w dalszą drogę znów zatrzymując się kawałek dalej w sklepie szukając dużych pitnych jogurtów. Niestety nigdzie nie można było ich znaleźć co udało nam się dopiero w Ogrodzieńcu.
Docieramy już dość umęczeni do głównego obiektu podróży, czyli Ogrodzieńca. Tam zatrzymujemy się dłużej. Trochę fotek, kilka filmów i krótki odpoczynek.
Zamek wspaniały i polecam się wybrać w tamte strony.
Do domu wracamy już główną drogą kierując się na Klucze, Olkusz, Lgotę, Trzebinię i przez Piłe Kościelecką do Płazy.
Wycieczka kosztowała niecałe 15 zł w tym już bilet na zamek, trochę czasu, chęci i siły. Naprawdę warto odwiedzić te miejsca, szczególnie tymi leśnymi szlakami, które co prawda dały nam w tyłki, bo do domu wracaliśmy nadzwyczaj zmęczeni.
Teraz trochę fotek. Jest ich 35, ale dzisiaj w mniejszych rozmiarach. W sumie zrobiłem ich prawie 400 w tym kilka filmików :)
Fotki troszkę nie po kolei :(
Rabsztyn
Po wyjściu wieża wydaje się bardzo niewielka, ale wejście powiedziałbym trochę trudne
Widok ze zamku w Smoleniu
Ja bym tam zamarł ze strachu :)
Rabsztyn - Nie widać tutaj jak jest stromo, ale kawałek dalej wdrapywaliśmy się niosąc rowery na boku, a drugą ręką się podpierając. Mały błąd i można było się sturlać z rowerkiem :)
Warty uwagi przejazd kolejowy, ze względu na liczbę tych zamykających płotków :)
Widok na Olkusz od strony Lgoty
Smoleń
Smoleń
Rabsztyn z daleka